Marek
2020-10-20 08:39:28 UTC
Rok temu była wykonywana "kuchnia" (szafki, blaty itp) przez firmę
zajmującą się projektowaniem i robieniem takich rzeczy.
Oczywiście koszt czegoś takiego to średniej klasy auto. Po niecałym
roku użytkowania wystąpił problem z blatem. Jest kilka blatów
(drewnianych, laminowanych) które są łączone ze sobą czołami.
Wykonawca ostrzegał żeby niedopuścić do pozostawienia na dłuższy czas
rozlanej wody na łączeniu blatów ani do stawiania gorących rzeczy
(garnków).
Niestety na jednym łączeniu blaty w dwóch punktach spuchły. Wygląda
jakby "napiły" się wody aczkolwiek nikt z domowników nie stwierdza
sytuacji, w której stałaby rozlana woda albo co są gorącego. W tym
miejscu natomiast często stały ceramiczne kubki z zaparzaną herbatą.
Moje pierwsze podejrzenia to temperatura dna kubka lub para osadzona
na nim mogła przeniknąć do łączenia.
Po rozmowie z wykonawcą (który twierdzi uparcie, że musiało być
długotrwałe zalanie) okazało się, że technika łączenia blatów to
surowa cięte płyta smarowana jest tylko silikonem i tak sklejane
czoło. I teraz główne pytanie: czy to jest zgodne ze sztuką i czy tak
się to robi?
Oczywiście łączenie ta metodą wygląda bardzo estetycznie bo wychodzi
bardzo wąska krawędź łączenia, prawie niewidoczna.
Ale przy codziennym czyszczeniu takiego łączenia z czasem części
silikonu pozostaną wyciągnięte z krawędzi, odsłonią się mikropory z
krawędzi cięcia do surowej płyty i tymi porami wodą może przenikać do
drewna.
Nie ma możliwości aby z czasem nie pojawiła się w kuchni woda na
blacie.
Naiwnie myślałem, że te krawędzi cięcia są zabezpieczone bardziej
trwałe (lakiery, oklejenia itp). Kiedyś robiłem sam blat w kuchni "z
Castoramy", który również był łączony ale łączenia zabezpieczałem
oklejeniem i lakierem, przez 5 lat użytkowania nic się z nim nie
wydarzyło. A tu blat za wuj pieniędzy i taka lipa.
Jest podstawa do reklamacji?
zajmującą się projektowaniem i robieniem takich rzeczy.
Oczywiście koszt czegoś takiego to średniej klasy auto. Po niecałym
roku użytkowania wystąpił problem z blatem. Jest kilka blatów
(drewnianych, laminowanych) które są łączone ze sobą czołami.
Wykonawca ostrzegał żeby niedopuścić do pozostawienia na dłuższy czas
rozlanej wody na łączeniu blatów ani do stawiania gorących rzeczy
(garnków).
Niestety na jednym łączeniu blaty w dwóch punktach spuchły. Wygląda
jakby "napiły" się wody aczkolwiek nikt z domowników nie stwierdza
sytuacji, w której stałaby rozlana woda albo co są gorącego. W tym
miejscu natomiast często stały ceramiczne kubki z zaparzaną herbatą.
Moje pierwsze podejrzenia to temperatura dna kubka lub para osadzona
na nim mogła przeniknąć do łączenia.
Po rozmowie z wykonawcą (który twierdzi uparcie, że musiało być
długotrwałe zalanie) okazało się, że technika łączenia blatów to
surowa cięte płyta smarowana jest tylko silikonem i tak sklejane
czoło. I teraz główne pytanie: czy to jest zgodne ze sztuką i czy tak
się to robi?
Oczywiście łączenie ta metodą wygląda bardzo estetycznie bo wychodzi
bardzo wąska krawędź łączenia, prawie niewidoczna.
Ale przy codziennym czyszczeniu takiego łączenia z czasem części
silikonu pozostaną wyciągnięte z krawędzi, odsłonią się mikropory z
krawędzi cięcia do surowej płyty i tymi porami wodą może przenikać do
drewna.
Nie ma możliwości aby z czasem nie pojawiła się w kuchni woda na
blacie.
Naiwnie myślałem, że te krawędzi cięcia są zabezpieczone bardziej
trwałe (lakiery, oklejenia itp). Kiedyś robiłem sam blat w kuchni "z
Castoramy", który również był łączony ale łączenia zabezpieczałem
oklejeniem i lakierem, przez 5 lat użytkowania nic się z nim nie
wydarzyło. A tu blat za wuj pieniędzy i taka lipa.
Jest podstawa do reklamacji?
--
Marek
Marek